uff w końcu go zrobiłam, ale nie było łatwo. Najpierw nie miałam kiedy przeliczyć sobie muliny na Ariadnę, bo ja tą wyszywam. Potem musiałam czekać aż moje kolorki przyjdą, bo ja zamawiam przez internet. No i w końcu zabrałam się do pracy. Pierwszego dnia wyszywałam rameczkę, więc nie było źle, ale już drugiego szło jak po grudzie. Przy kwiatku tak częste zmiany kolorów, że bałam się, że zrobię pełno błędów. Nie było tak źle, ale trochę się napsioczyłam. No a dziś w końcu zrobiłam ostatnie backstitchty, no i mogę Wam pokazać efekt końcowy:
W komentarzach pod jajem pojawiły się pytania, więc odpowiem:
Jajko oczywiście drapane, to opolska tradycja jest. Strusie już też robiłam, tylko nie w tym roku, ale na blogu są moje strusie tu i tu. Ja wydrapuje ręcznie, mam wiertło dentystyczne włożone w ołówek mechaniczny i ręcznie drapię.
Podziwiam a jaki dokładny styczeń :)
OdpowiedzUsuńszkoda że styczeń nie jest taki wesoły jak u ciebie ,pieknie
OdpowiedzUsuńPiękny :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny ten kwiatek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :))
Kornlko dziękuję za odpowiedż na temat jaja. Chyle czoła , wydrapać takiego kolosa i tak równo to trzeba miec talent.
OdpowiedzUsuńA kwiatuszek haftowany śliczny, wirze że kosztował sporo nerwów , bo te czeste zmainy kolorów moga człowieka wykończyc.
Pozdrawiam
Piękny :) Widać że masz do tego rękę :)
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńJaki piękny styczniowy oset.
OdpowiedzUsuńPiekny styczeń:)
OdpowiedzUsuńŚwietny styczniowy kwiatuszek :)
OdpowiedzUsuńI jak mniemam w lutym będzie lutowy, tedy czekam :))))))